W grudniu 2020 roku w Stryszowie doszło do zbrodni, która wstrząsnęła opinią publiczną – zabójstwa dwóch osób i podpalenia domu, w którym się znajdowały. Do tej pory nie doszło do skazania podejrzanych o dokonanie tego przestępstwa. Są jednak szanse na to, że śledztwo w tej sprawie zakończy się w marcu.
5 grudnia 2020 roku w domu mieszkańca Stryszowa wybuchła awantura, w takcie której goście mężczyzny zaczęli się nad nim znęcać, aż w końcu go zabili. Gdy nadeszła jego szwagierka z synem, obydwoje również zostali zaatakowani, a następnie związani. Zanim sprawcy opuścili budynek, podłożyli ogień, prawdopodobnie po to, by ukryć ślady zbrodni. Przeżyła tylko jedna z trzech ofiar napaści – syn kobiety.
Z dowodów zebranych przez stróżów prawa wynikało, iż zbrodni dopuścili się 32-letni Mateusz R. i 30-letni Piotr G. Ale nie udało się ich od razu ująć, ponieważ mężczyźni wyjechali najpierw do innego województwa, a potem uciekli za granicę. Trop prowadził do Niderlandów. W ucieczce pomagały im inne osoby. Sąd Okręgowy w Krakowie wydał Europejski Nakaz Aresztowania wobec obydwu podejrzanych. Ujęła ich policja z Groningen.
Obaj zostali sprowadzeni do Polski w dopiero w maju ubiegłego roku. Już znacznie wcześniej wydano postanowienie o przedstawieniu im kilku zarzutów, w tym zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem, usiłowania zabójstwa oraz rozboju. Kiedy w końcu je usłyszeli, żaden z nich nie przyznał się do zarzucanych im czynów. W związku z tą sprawą śledczy postawili zarzuty również trzem innym osobom, podejrzanym o pomoc w ucieczce Mateuszowi R. i Piotrowi G.
Jak ustaliła Polska Agencja Prasowa, są szanse na to, by śledztwo zakończyło się w marcu tego roku. - Nie dotarły do nas jeszcze wszystkie opinie z dowodów rzeczowych w tej sprawie. Musimy zatem poczekać. Śledztwo jest przedłużone na razie do lutego. Myślę, że w okolicach marca zostanie zakończone – powiedziała prokurator rejonowa w Wadowicach Marta Łuczyńska Polskiej Agencji Prasowej.
Brak komentarzy