Tak Kinga Pater z Inwałdu opisuje swoją historię:
Nigdy nie myślałam o raku, że mnie to nie dotyczy. Przeciwnie, zawsze uważałam, że choroba może dopaść każdego, ale przecież nie jest to temat do codziennych przemyśleń. Ważne były praca, przyjaciele i góry, w które zawsze lubiłam w wolnej chwili jeździć.
Po tym, jak udało mi się zobaczyć na własne oczy Himalaje i Kaukaz, szczytem moich marzeń stał się wyjazd do bazy pod Everestem lub K-2. Tymczasem przyszła pora, by zmierzyć się z własnym, życiowym K-2. Zaczęło się w 2013 roku. Z 13 w tle okazał się faktycznie pechowy. W listopadzie zaczęłam tracić wzrok na jedno oko. Szpital jeden, drugi, niekończące się badania i w końcu diagnoza – Esthesioneuroblastoma. Niezwykle rzadki nowotwór, na który rocznie zapada tylko i aż 1 na milion osób w świecie.
Trafiłam do Instytutu Onkologii w Gliwicach, gdzie szybka chemioterapia, a później radioterapia przywróciła mi wzrok i na krótko pozwoliła zapomnieć o niechcianym gościu. Niestety po trzech miesiącach badania wykazały wznowę. I znów radioterapia, chemie, chemie, chemie... Po 2 latach takiej kuracji lekarze w Polsce się poddali. Za granicą leczenie i co bardzo istotne wyleczenie nadal jest możliwe! Muszę tylko poddać się skomplikowanej operacji, a potem dalszemu leczeniu tak zwaną terapią celowaną. Czas jest teraz dla mnie decydującym czynnikiem. Z każdym dniem moje szanse maleją, a koszty leczenia w Niemczech, gdzie zaproponowano mi terapię, przekraczają moje możliwości finansowe.
Dlatego zwracam się do Was z prośbą o pomoc finansową, która pomoże mi odzyskać zdrowie i siły. Tych ostatnich ciągle mi nie brakuje! Jestem pewna, że z Waszą pomocą wejdę jeszcze na nie jeden szczyt - pisze Kinga Pater.
Brak komentarzy